Skryba Thelonius w Pax Dei

Jestem Bratem Theloniusem, ostatnim Strażnikiem Ukrytego Światła, ze Skryptorium Lunthyru. Gdy te słowa zostaną przeczytane, moje kości będą leżeć pokryte pyłem, a ten świat może już nie przypominać tego, który znałem. Piszę przy świetle świecy, podczas gdy ziemia się trzęsie, a niebo jęczy, podczas tego, co teraz nazywamy Wielkim Kataklizmem . Ziemia drży z każdym mijającym dniem, a niebiosa odwróciły od nas swoje oblicze.

Ta kronika nie jest sankcjonowana przez Papiestwo. Gdybym był młodszy, mogliby mnie za to spalić. Ale ich ogień gaśnie, tak samo jak ich uścisk prawdy. Przepisali historię na swoje podobieństwo, wymazali głosy, zniszczyli zwoje i uciszyli tych, którzy pamiętali. Jednak pamięć jest odporna, a atrament, choć kruchy, może przetrwać nawet imperia.

Ostatniego wieczoru, gdy leżałam kaszląc w tej rozpadającej się kamiennej celi, odwiedziła mnie Fay. Nie wizja. Nie sen. Obecność tak realna jak kamień pod moimi plecami. Czułem się, jakbym stał przed burzą, nie wiatrem ani deszczem, ale czymś większym, siłą natury owiniętą w łaskę i smutek. Uklękła obok mnie i przemówiła nie słowami, ale prawdą.

„Nie trać nadziei, Theloniusie” – powiedziała – „marzenie Demira nie zgasło. Jej poświęcenie nie było końcem, było czekającym ziarnem”.

A gdy odwróciła się, by odejść, zatrzymała się, a światło jej postaci nie rzucało cienia. „Następnym razem, gdy się spotkamy”, powiedziała, „będzie to twój ostatni dzień w tym Stworzeniu i początek ery Potomków”.

I tak piszę, nie dla siebie, ale dla nich, dla ciebie, Potomku. Niech te strony będą latarnią, która oświetli twoją ścieżkę.

Thelonius Skryba 
Ostatni Strażnik Ukrytego Światła
Ze Skryptorium Lunthyru,
spowitego mgłą i ciszą,
gdzie zmarli wciąż śnią

Napisane zimą roku 3999

~~~

Dziewięć Stworzeń Przed

Przed Rajem, nawet przed pierwszym oddechem ludzkości, byli inni. Wielu innych.

Świat, po którym stąpamy, nie jest pierwszy. To Dziesiąte Stworzenie, a my jesteśmy jego dziećmi, ale nie pierworodnymi stworzeniami.

Dziewięć razy wcześniej, Boskość ukształtowała gobelin istnienia. Dziewięć razy, on się rozwinął. Każde Stworzenie zostało skażone przez Grzech Główny, wzrastający od wewnątrz jak zgnilizna w korzeniu, i każde zostało odpowiedziane przez Niebiańską Cnotę, wplecioną w następne. Pierwsze zostało pochłonięte przez Gniew, a z jego popiołów powstał Mroczny Władca, Wielki Oszust. Inne utonęło w Zazdrości, gdzie Lewiatan wił się przez wody stworzenia, wiecznie tęskniąc. Obżarstwo rozdęło świat w ciszę, a inne upadło w Lekkomyślność, śmiech wykręcając go w kpinę, aż nawet śmierć stała się żartem.

Fay, pierworodne starszej łaski, pochodzą z jednego z tych upadłych światów. Nie mówią o tym. Inni pośród nas, trolle, ogry, syreny, kelpies lub wiwerny, są pozostałościami zniszczonych epok, ukształtowanymi przez czas, grzech i przetrwanie. Nie wszyscy byli źli na początku. Nie wszyscy są źli teraz, ponieważ niektórzy zostali uratowani przez Fay i przeniesieni do ich ukrytego królestwa. Kiedy zasłona między światami stanie się cienka, te istoty mogą ponownie wkroczyć do naszego Stworzenia.

Boskość nie zawsze usuwała stare, by stworzyć nowe. Niektóre Stworzenia zostały pogrzebane, ułożone w duchu pod naszymi. Ich kości pozostały, a wśród nich wspomnienia, artefakty, zapomniana magia. A przez to wszystko gryzą zgrzytliwe demony.

Gdzie grzech bierze górę w świecie, kopie w dół, drapiąc ruiny przeszłości. Zaczyna się w Strumykach, płytkich i pokręconych legowiskach zbudowanych przez kultystów tego samego Eonu. Jeszcze głębiej leżą Świątynie, gdzie demoniczny wpływ puchnie, a powietrze gęstnieje od świętokradztwa i sodomii. I schodzą jeszcze niżej, kalając pozostałości minionych epok i dręcząc pozostałe duchy, stając się coraz silniejszymi, do złudnego punktu bez powrotu, gdzie kończy się Stworzenie, a zaczyna Piekło. To są prawdziwe domeny demonów, nie zbudowane, ale zrodzone, wydalone, uwolnione przez grzech i cierpienie i ukształtowane w sanktuaria ich własnego, obrzydliwego projektu.

Wpadnięcie w jedną z tych głębin nie jest po prostu zejściem. Jest to potykanie się o grzechy historii.

Telonius Skryba

~~~

Wiek Raju

Historia tego Stworzenia zaczyna się od Protennoi, Pierwszej Odkupicielki, która dała początek Ludzkości w świętym sercu świata, gdzie pewnego dnia powstanie Axis Mundi. Dary Protennoi dla jej dzieci były czyste, proste i nieozdobione, narodziny, miłość i światło . W tym pierwszym ogrodzie stało cudowne drzewo, które wielu uważało za część ducha samego Odkupiciela. Jego złote owoce zapewniały wieczną młodość i pożywienie.

To był czas przed złożonością i przed koncepcją potrzeby. Nie gryzł głód, nie czyhało żadne niebezpieczeństwo. Nie było ognia, bo nie było zimna. Nie było wypowiedzianego słowa, bo myśl i uczucie płynęły jak jedno. Ludzkość poruszała się w cichej harmonii i wdzięczności ze zwierzętami, piła z dzwoniących srebrnych strumieni i spała pod niebem, które nigdy nie ciemniało.

Było tylko lato, niekończące się ciepło boskiej łaski. Słońce wschodziło, wznosiło się i mięknęło w zmierzch, ale nigdy nie zniknęło. Nie było nocy. Żadnej śmierci. Żadnego cienia.

Ale nawet cisza może zaniknąć.

Lenistwo było pierwszym grzechem, który się poruszył, przytępiony duch zadowolony z bierności. Potem nadeszło pożądanie, zmieniające niewinną radość w pożądliwe pragnienie. Jeden z Pierworodnych zerwał świętą więź. Wraz ze swoim pokrewieństwem bezczynnie zrywali święty owoc nie z potrzeby, ale dla władzy. W tym akcie Boski Korzeń został naruszony. Harmonia Raju pękła. Wielkie drzewo zaczęło więdnąć i marnieć. Wody, które chroniły Stworzenie, zaczęły opadać, odsłaniając świat nieprzygotowany na to, co leżało poza nimi.

Nadeszła noc. Nikt nie pamięta dokładnie kiedy, tylko że nadeszła po zdradzie. A wraz z nią nadszedł pierwszy chłód.

Raj nie został nam odebrany. Porzuciliśmy go.

Gdy plemiona uciekały z umierającego ogrodu, spotkały świat zarówno ogromny, jak i okrutny. Szarpały nimi ostre wiatry, gryzły ich grad i deszcz. Dzikie bestie, niegdyś łagodne, stały się drapieżnikami. Pierwszy, który umarł, nie zostawił słów, rytuałów, pieśni. Dla ludzkości nie było pamięci o żalu i drogi do smutku lub skruchy. Byli dziećmi urodzonymi dla pokoju, zmuszonymi do przetrwania.

Ci, którzy wytrwali, zostali odmienieni. Zahartowani. Zgorzkniali. Stali się Dzikimi Pierwszymi, gniewnymi i dzikimi, ich więź z Boskością przygasła, ich języki straciły kształt, zostały zredukowane do gardłowych pieśni i bezsłownego nucenia.

A jednak nie wszyscy zbłądzili w cień. Nieliczni, wciąż noszący w sobie pamięć o cieple Protennoi, wędrowali daleko i zakładali ukryte sanktuaria. Te rozproszone linie zachowały przebłyski dawnego pokoju, ślady, które pewnego dnia miały wypłynąć na powierzchnię w opowieściach o Atlantydzie i w świętości gajów, gdzie winorośle wciąż wirowały ku niebu.

Choć Boski Korzeń leży zwiędły, a jego owocu już nie ma, echa tej pierwszej ciszy unoszą się w Liniach Ley. A czasem, we śnie lub w ciszy przed świtem, przypominamy sobie, kim byliśmy.

I co straciliśmy.

Telonius Skryba

Część pierwsza kroniki Theloniusa w Pax Dei

Część druga kroniki Theloniusa w Pax Dei

Część trzecia kroniki Theloniusa w Pax Dei

~~~

Obrazy użyte jako nagłówki w obrazach: 
Caravaggio, Święty Hieronim piszący, 1605-1606
Botticelli, Mapa piekła, ~1480-1490 (Ilustracja do Boskiej komedii Dantego)
Jan Brueghel Starszy, Ogród Eden z upadkiem człowieka, 1612